-
A więc jak drogi królu Odynie? Podbijemy na początek planetę
Czaskienów, a później Midgard. Ty będziesz moim podwładnym,
chociaż to będzie wyglądało tak, że poddani będą myśleć, że
to ty wszystkim rządzisz. Więc jak umowa stoi? - spytał Rununnan,
wziął łyk czerwonego wina. - Tfu, gorzkie.. - wypluł, po czym
znów się napił. Na twarzy Odyna, znalazło się obrzydzenie, nie
chciał pokazywać przed królem Trias innych emocji, jego ciałem
owładnęła złość.
-
Pewnie, może królu Runnunie, dolać ci do tego jeszcze szampana? -
spytał Odyn, miał pewien pomysł, miał nadzieje, że się uda.
-
Z miłą chęcią, muszę się odprężyć przed odzyskaniem włóczni
mgły - trzęsącą się ręką przybliżył kieliszek do szampana,
Wszechojciec dolał mu go do kieliszka.
-
A może i byś ty się napił, królu Odynie. Na cześć twojego
syna, Lokiego, czy jak mu tam? Biedak całe życie żył w kłamstwie,
należy zrobić za niego toast - powiedział, zachrypniętym głosem.
To był jego ósmy kieliszek. Odyn podszedł do stołu, który stał
przed fotelem, na którym znajdował się król Trias. Król Asgardu
uśmiechnął się pod nosem. Wszystko działało według jego
przypuszczeń.
-
Może i ja się też napije.. - odpowiedział i chwycił butelkę
„wódki”, na którym znajdywała się malutka czerwona nalepka,
pamiątka po wizycie Lokiego w Midgardzie. Nalał sobie alkohol do
drugiego kieliszka i się go napił. To była zwykła woda, nie
„wódka”. Odyn wcześniej przelał ją do innej butelki, a do tej
wlał zwykłą wodę. Królowi Runnunowi wlewał prawdziwy alkohol, a
sobie wodę. Z każdym kieliszkiem udawał bardziej pijanego. W
myślach się z tego śmiał, ale nie mógł zrobić na zewnątrz,
chyba, że po prostu uśmiechał się jak na pijaka przystało.
Odyn
wypił zaledwie trzy szklanki wody, co chwila przy tym robiąc z
Rununnem toast, za jakąkolwiek wybraną przez niego rzecz.
Rununnan
wypił łącznie dziesięć kieliszków, rozłożył się na fotelu i
zasnął, pochrapując zajadle. Co chwilę chrząkał.
Wszechojciec
wstał z fotela i stanął przed fotelem, na którym znajdował się
król Trias.
-
Czas zrobić to, na co od dawna zasługujesz... - wyszeptał pod
nosem. Wziął rękę przed siebie, skupił się i po chwili w jego
rękach pojawiła się złota, półmetrowa włócznia. Uśmiechnął
się pod nosem. Wycelował w śpiącego Rununna i wypowiedział
zaklęcie.
Po
chwili z włóczni wyleciał, niczym torpeda, czerwony promień.
Uderzył on w króla Triasu i.. się odbił i poleciał w stół,
który rozleciał się na kawałki. Usłyszał trzask rozbijanych
butelek.
Na
parę sekund zapadła cisza, słychać było tylko dźwięk
turlającej się pozostałości butelki.
Odyn
patrzył na króla ze zdziwieniem. Nagle na jego twarzy pojawił się
kpiący uśmiech. Otworzył czarne oczy i spojrzał na niego.
-
Wszechojcze, naprawdę myślałeś, że po prostu mnie upijesz i
zabijesz, gdy zasnę? - spytał, po chwili się zaśmiał. - Jeśli
tak, to nie zasługujesz na swój tron.. Przejrzałem cię, od kiedy
zobaczyłem ten alkohol. Wiesz przecież doskonale, że elfy mają
słabość do alkoholu, ale nie wiesz, że trudno je upić. Średnio
po dwudziestu kieliszkach bym zasnął – wstał z fotela i spojrzał
Odynowi w oczy. - Odpłacę ci się tym samy.. - nie dokończył, bo
Wszechojciec znów strzelił w niego i znów promień odbił się w i
tak połamany stół. - Aha, czyli tak chcesz się bawić..
Nagle
włócznia Odyna sama z siebie poleciała do góry. Odyn spojrzał na
nią na krótko, po czym zwrócił głowę do Rununna. Postawił ręce
przed siebie, miał zamiar użyć magii ręcznej. Wycelował w króla
Trias i nagle włócznia strzeliła w Odyna. Odleciał on parę
metrów do tyłu.
Półmetrowa
rzecz poleciała w ręce Rununna, on uśmiechnął się kpiąco i
powiedział:
-
Telepatia, znacie? Wszechojcze... Więc jak, wojna? - zaśmiał się
i odwrócił się w stronę drzwi. - Aha i poproś swoją obsługę,
aby wstawiła do komnaty mojej córki zakazane księgi magii.
- Rozumiemy się? - wyszedł z włócznią, którą wcześniej teleportował do swojej komnaty.
- Rozumiemy się? - wyszedł z włócznią, którą wcześniej teleportował do swojej komnaty.
Odyn
leżał na podłodze parę godzin. Zawsze promień wystrzelony z
jakiejkolwiek włóczni jest o wiele mocniejszy niż z ręcznej.
Był
przegrany, nie mógł nikomu powiedzieć o tym co się działo za
zamkniętą komnatą. Rununnan go szantażował, żądał za
niewydanie tajemnicy, wojny z całymi ośmioma światami. Chciał być
władcą, nad władcami. Chciał być wywyższany, ale wiedział
doskonale, że podbicie ośmiu światów jest bardzo trudną rzeczą,
dlatego musiał zdobyć jak najwięcej sprzymierzeńców, ale Odyn
nie był sprzymierzeńcem, był pod wpływem szantażu, związanym z
jego młodszym synem, Lokim.
Obudziła
go suchość w ustach. Powoli otwierał oczy, nie czuł już żadnego
bólu. Pospiesznie wstał z łóżka i pościelił je. Westchnął i
wykonał krok w stronę drewnianego stołu. Zdał sobie sprawę, że
stoi na otwartej książce. Schylił się i wziął ją do rąk, po
czym podszedł do stołu i położył ją na nim. Zerknął na
bałagan, nie miał ochoty go posprzątać. Klasnął w dłonie i po
chwili wszystkie książki zniknęły, a w komnacie zapanował
idealny porządek. Uśmiechnął się pod nosem, jego moc działała
już normalnie.
Spojrzał
na swoje poszarpane szaty. Zamknął oczy i skupił się, wyobraził
na sobie nowe odzienie.
Po
chwili znów na nie spojrzał. Były takie jak być powinny.
Był
głodny, nie jadł nic od dwóch dni. W komnacie nie miał nic do
zjedzenia, musiał udać się do jadalni, ale nie miał na to
jakiekolwiek ochoty.
Loki
wyszedł z komnaty i zaczął przechadzać się po korytarzach.
Rununnan
siedział na łóżku. Był wyraźnie z siebie zadowolony. Posiadał
włócznie Odyna, najbardziej drogocenną rzecz w Asgardzie. Trzymał
ją w ręce i co parę chwil obracał ja w dłoniach. Była piękna,
złota, drogocenna, posiadająca największą moc w Asgardzie. Była
po prostu wspaniała, ale króla Trias, wciąż zastanawiało jakim
cudem, udało mu się ją tak bardzo łatwo zdobyć.
„Odyn
tak łatwo by się nie poddał bez walki. Kombinuje coś?”
Chuchnął
świeżym oddechem w stronę włóczni.
Nic.
Żadnej
reakcji.
Światełko
w półmetrowej dzidzie zostało niezmiennie niebieskie. Każda
włócznia posiada swojego właściciela i jeśli znajdzie się w
rękach innego człowieka, to automatycznie zmienia kolor.
Był
zdziwiony, nawet bardzo. Każda włócznia powinna posiadać taką
zdolność, a ta była jedną z tych ważniejszych, a takiej
umiejętności nie posiadała.
„Dziwne”
Nagle
usłyszał pukanie do drzwi. Spojrzał w ich stronę. Szybko wstanął
z łóżka, trzymając w rękach włócznie. Schował ją szybko pod
szafę. Na szczęście się zmieściła. Podbiegł do stołu, które
stały przed drzwiami.
Drzwi
otworzyły się, a w nich stanął nie kto inny, jak Amora. Na jej
ustach pojawił się serdeczny uśmiech.
-
Cześć ojcze – powiedziała słodkim głosem, podeszła do Rununna
i go przytuliła. - Jak ci się wiedzie? - król Trias spojrzał na
nią i ją objął.
-
Moja córka.. Wiedzie mi się lepiej niż bym kiedykolwiek pomyślał
– odpowiedział, uśmiechnął się pod nosem.
-
A jakie informacja zdobyłeś, czy jakieś rzeczy? - zapytała,
ciekawskim tonem. Odsunęła się od ojca i spojrzała w jego oczy.
Jej twarz wskazywała ciekawość.
-
Wiem, w których *namerach komnat mieszkają – powiedział, patrząc
na córkę. Kochał ją, była dla niego jedyną istotą dla której
mógłby zrobić wszystko. Ona była dla niego jedyną rodziną.
-
Tylko tyle?! - krzyknęła – Ja to wiem od dawna! Mówiłam ci!
-
Wiem, słońce, ale musiałem się upewnić. Nie krzycz, proszę -
powiedział spokojnym tonem. - W zamian mam coś o wiele lepszego –
powiedział i podszedł do szafy. Amora podążała za nim. Z jej ust
zniknął uśmiech. W tej chwili dominowała w niej wściekłość.
-
A przynajmniej jakie to są namery? - spytała, siląc się na
spokojny ton.
-
Szczęśliwe małżeństwo w namerze 5022, Thorek w 2220, a Lokiś w
2015 – odpowiedział sarkastycznym tonem. Schylił się i ręką
próbował coś wydobyć spod szafy.
-
Co ty robisz, ojcze? - podeszła pod niego.
-
Jest... - zignorował pytanie córki. Wstał, był tyłem do Amory,
nie widziała co trzyma w rękach. Ona nic nie mówiła, patrzyła
tylko w stojącego tyłem ojca. Czekała, aż on w końcu pokaże co
trzyma w rękach.
Po
paru chwilach król Trias odwrócił się w stronę córki. W rękach
trzymał piękną, świecącą się na niebiesko włócznie. Amora
zamarła. Nie mogła uwierzyć, że jej ojciec zdobył coś takiego.
„Jakim
cudem?!” - pomyślała Amora.
Otworzyła
szeroko oczy ze zdziwienia. Nie mogła uwierzyć.
-
Jak ojcze to zdobyłeś...? - spytała, jąkającym się głosem.
-
Powiedzmy, że sprytem – odpowiedział, wziął ręce przed siebie.
- Weź ją, jest twoja – Córka spojrzała na swojego ojca z
zachwytem. Powoli wyciągnęła ręce przed siebie, wzięła włócznie
do rąk i zaczęła ją również powoli obracać. Nie mogła
uwierzyć, że trzyma w rękach najpotężniejszą rzecz w całych
dziewięciu światach.
Przez
parę chwil nic nie mówiła. Jej wzrok skupił się się na włóczni.
Była piękna, niepowtarzalna i jedyna w swoim rodzaju.
Przytuliła
go jak najmocniej potrafiła, nic nie mówiła.
-
Schowaj ją tak, aby nikt jej nie znalazł, jest najbardziej cenną
rzeczą. Nie daj się złapać. Użyjemy jej w czasie wojny z
Asgardem, wcześniej nawet tego nie próbuj – powiedział radosnym
głosem Rununnan.
-
Wiem ojcze, a kiedy będzie ta wojna? - spytała spokojnym głosem.
-
W następnej *Taże córeczko... - Amora wyszła z jego ramion i za
pomocą magii zmniejszyła włócznie w dłoniach, na kształt
klepsydry. Schowała ją do kieszeni. I zmniejszyła jej przypływ
magii i wzięła ją na siebie. Podeszła do drzwi.
-
Żegnaj ojcze – powiedziała obojętnym głosem.
-
Uważaj na siebie.. - odpowiedział król Trias.
Potem
wyszła, a Rununan został w komnacie sam. Westchnął i usiadł na
łóżku, po chwili się na nim położył. I zaczął się
zastanawiać nad jedną ważną kwestią. Czy na pewno Loki był
wcześniej w jego komnacie?
„To
na pewno był on, tylko jakim cudem dowiedział się gdzie przebywam.
Kto mu powiedział?!”
Na
pewno nie Odyn, czy żaden strażnik nie mógł powiedzieć mu o tym.
Król Asgardu nie mógłby nikomu powiedzieć o szantażu, ani tym
bardziej powiedzieć, gdzie znajduje się inny król w Asgardzie. To wtedy byłaby
zdrada.
„To
oznacza, że Loki śledził mnie lub moich podwładnych?!” -
pomyślał. - „Nie, nie, oni nawet nie byli nawet w swoich
komnatach, ani tym bardziej w mojej. Strażników? Nie, żaden na
pewno tu nie zawitał.”
Podszedł
do okna i rozsunął na nim zasłony. W pomieszczeniu zrobiło się
jaśniej. Wzrok Rununna powędrował na stół, na którym coś się
znajdywało. Podszedł do niego i zauważył kopertą. Wziął ją do
rąk i zaczął czytać.
Drogi
królu Trias
Serdecznie
dziękujemy za zostanie władcą, rządzisz wspaniale
Rozszarpał
list na strzępy, w jednej chwili już wiedział, jak Loki znalazł
się w jego komnacie.
„Napisał
list, dał strażnikom i pewnie dodał, że od kogoś dostał. I
śledził dostarczyciela. Chociaż straż asgardzka, powinna
przystawać i obserwować czy nie idzie za nimi żadna moc. Tylko jak
mógł ich ominąć? Mógłby iść dolnym piętrem, chociaż nie.
Moc uważa cały korytarz jako jedno pomieszczenie. I pewnie ten
strażnik na początku błądził, aby zmylić domniemanego
prześladowce. Górą też nie mógł iść, bo jest tak samo, czyli
może...” - spojrzał w górę i uśmiechnął się pod nosem.
- „Wentylacja! Pewnie nią szedł! Magia uważa, że kanał jest
zupełnie innym pomieszczeniem niż korytarz! Zagadka rozwiązana!”
- Zacisnął zęby. - „Spryciarz..”
Wyjrzał
przez okno, zbliżał się zachód słońca, czyli pora kolacji. Był
pewny, że spotka Lokiego w jadalni, dlatego zaczął szybko iść ku
temu pomieszczeniu.
Był
tam, opierał się o ścianę, naprzeciwko okna. Przypatrywał się
swojej ręce. Po jego minie nie można było się czegokolwiek domyślić. Stał zamyślony.
Na
twarzy Rununna zagościł uśmiech, po chwili zniknął z niej. Wolnym krokiem podszedł do Lokiego i oparł się koło
niego, o ścianę. Zielonooki nawet na nie zaszczycił go
spojrzeniem, cały czas oglądał swoją dłoń.
-
Za ile będzie kolacja? - spytał od niechcenia. Loki spojrzał na
niego niemrawo, zmierzył go od stóp do głów, po czym znów
odwrócił głowę przed siebie, nic nie odpowiedział.
-
Rozumiem, nie masz ochoty rozmawiać – odparł Rununnan patrząc w
podłogę. Na twarzy Lokiego pojawił się kpiący uśmiech.
-
Naprawdę masz ochotę na rozmowę ze mną? - spytał zielonooki,
patrząc przed siebie.
-
A co? Nie mogę porozmawiać z księciem, czy niedługo królem
Asgardu? - uśmiechnął się życzliwie, sztucznie.
-
Królem? - spytał neutralnym tonem, spojrzał w strone Triasczyka.
-
Tak, w końcu ty bardziej na niego zasługujesz. Wszystkie światy
wiedzą, że na waszej planecie, któreś z braci dostanie tron. Albo
porywczy Thor albo sprytny Loki – zaśmiał się
-
Rozumiem, co króla sprowadza do Asgardu? - zmienił temat.
-
Drogi książę, sam przecież dobrze wiesz. Odyn ci nie mówił? -
spojrzał na niego ze zdziwieniem.
-
Wiem co mówił, ale nie wiem jaką to da mu korzyść – zielonooki
postanowił grać w otwarte karty.
-
Chyba wspomniał. Włócznia mgieł. Czaskienowie. Pamiętasz?
-
Tak, pamiętam. Wspomniał, że wojna będzie w następnej *Teże. -
dodał znudzonym głosem, w zniecierpliwieniu czekał, aż drzwi do
jadalni się otworzą i będzie można wejść.
-
Chyba o tym nie wspominał... Data wojny jest jeszcze nieznana. -
dodał, spoglądając na niego spod oka.
-
Dziwne.. Rodzinie wspomniał, że w następnej Teże... W takim razie
musisz go wypytać. - spojrzał w stronę Rununna, który stał z
założonymi rękami i patrzył przed siebie.
-
Mam taki zamiar...
Na
chwilę zapadła cisza. Król Trias ukrył twarz w dłoniach. Zamknął
oczy i skupił się. Loki znów spojrzał przed siebie.
Zobaczył
obok siebie zieleń, mieszaną ze złotem. Białą plamę. Od razu ją
rozpoznał, była taka sama jak ta, którą widział w komnacie. Obok
niego znajdywało się też kilka podobnych energii, ale miały
zupełnie inne kolory.
„Na
pewno to był wtedy on w mojej komnacie. Wspomniał o Teże, czyli
jasno dał mi do zrozumienia, że był w mojej komnacie. Tylko po co
to zrobił?! Zresztą to dobrze, tym gorzej dla niego....Zaraz, zaraz
co on knuje?!”
Rununnan
oparł się o łokcie i spojrzał w górę.
-
Amora mi o tym wspomniała – dodał Loki i spojrzał w stronę
króla.
-
Moja córka? - spytał. Loki był już pewien, że czarodziejka nie kłamała mówiąc mu o tym.
-
Wspomniała mi o tym, podczas ostatniego spotkania - powiedział,
patrząc w przestrzeń.
-
Interesujące, a co jeszcze wspomniała?
-
Jeszcze jedną rzecz..Napad na Asgard – drzwi jadalni otworzyły
się, a Loki szybko przez nie przeszedł i usiadł na swoim miejscu.
Rununnan
stał tak jeszcze parę sekund. Był oniemiały.
„W
co on pogrywa??!!”
*Teże
– sobota