niedziela, 20 października 2013

Rozdział 1

    
        Złapał się za głowę i położył się na łóżku. Na podłodze leżało mnóstwo starych, otwartych ksiąg. Westchnął i podniósł jedną z tych ksiąg do góry i zaczął czytać.

Strona 52” „Według przepowiedni dawnych *Reician za dziesięć pokoleń planeta będzie pogrążona w ciężkiej klątwie, otóż władca Trias, następca pokolenia *Andrei, będzie mściwym królem, udawał będzie dobrego, jednak będzie chciał być władcą dziewięciu światów. Będzie mściwy, rządny władzy, zrobi wszystko, aby mieć nad wszystkim kontrole. Pod maską spokojnego, dobrego i wesołego elfa, będzie rządny, mściwy elf, który będzie mógł zabić wszystko na swojej drodze, aby zdobyć swój cel.”

          Loki coraz bardziej wczytywał się w tekst księgi, chociaż czytał go z dziesięć razy, musiał znaleźć w tym tekście jak najwięcej szczegółów, które mogłyby mu pomóc, musiał je zapamiętać, co było dla niego bardzo łatwe, bo miał doskonałą pamięć. Skupił się na tekście i jeszcze raz przeczytał sto stron.
          „Dobra, starczy, zapamiętam”
           Wstał z łóżka i włożył książkę do szafki obok okna i spojrzał na porozwalane książki, nie chciało mu się ich sprzątać. Kopnął jedną z nich, a ta poleciała pod łóżko. Wyszedł z pokoju i zamknął z trzaskiem złote drzwi. Westchnął i zaczął podążać długimi, asgardzkimi korytarzami. Znał na pamięć prawie cały pałac, w końcu się w nim wychowywał. Wiedział co, gdzie się znajduje i wiedział również kto, gdzie mieszka. Nie chciał nikogo spotkać po drodze, nie miał ochoty na żadne rozmowy, wytłumaczenia się gdzie idzie.. szedł po prostu do fontanny, usiąść, odpocząć i pomyśleć na jutrzejszym dniem, nad tym co może się stać. Rzecz jasna, rzadko co jego marzenia się spełniają, tak i było teraz.
              Miał zamiar wyjść głównym wejściem. Gdy schodził po schodach, które znajdowały się naprzeciwko drzwi, z daleka ujrzał Thora, rozmawiającego ze strażnikiem Odyna. Już miał zamiar zawrócić i wyjść bocznym wyjściem, które znajdywało się o wiele dalej od jego komnaty, gdy nagle usłyszał zza siebie:
- Loki, czekaj! - nie miał zamiaru czekać ani rozmawiać, więc zawrócił i szybkim krokiem ruszył ku bocznemu wyjściu gdy nagle poczuł, że ktoś łapie go za ramię.
- Loki, gdzieś ty się dzisiaj cały dzień podziewał? - zielonooki wytrącił jego dłoń i stanął w miejscu.
- Tak jak to ująłeś bracie, zajmowałem się głupstwami - odpowiedział neutralnym głosem.
- I miałem racje. Ty nadal studiujesz te przepowiednie? Loki, nie wierz w głupstwa! Jutro przyleci do nas ten król i stworzymy z nim sojusz, aby wytoczyć wojnę Czaskienom.
- To naprawdę był pomysł ojca? - spojrzał na Thora. Wciąż nie mógł uwierzyć, dlaczego jego ojciec człowiek, który nienawidził wojny i zawsze chciał tylko pokoju, chciał wytoczyć wojnę przeciw tak małemu ludowi jak Czaskienów. Nie miał pojęcia, co to by dało Wszechojcu, jakie korzyści. To było według niego bardzo dziwne i podejrzane.
- Tak, król przybędzie jutro o dziesiątej. Wstaw się w sali tronowej. Loki, dzisiaj jest organizowane przyjęcie u Sif, może chciałbyś tam ze mną iść? Wreszcie byś odpoczął, może byś zatańczył z jakimiś dziewczynami...
- Mam ważniejsze sprawy na głowie.. - mruknął. - I nie chciałbym przeszkadzać tobie w podrywaniu Sif - odwrócił się w stronę głównego wyjścia i poszedł przed siebie, Thor nie próbował go już gonić.
             Gdy minął drzwi wyjściowe i znalazł się na zewnątrz, odetchnął świeżym powietrzem. Nie wychodził z komnaty od trzech dni. Poczuł lekki wiatr, wiejący w jego stronę. To było dla niego bardzo miłe uczucie.
             Zszedł ze schodów i przed jego oczami ukazała się kamienista droga, a po prawej i lewej stronie znajdowały się najróżniejszych kolorów kwiaty, głównie róże. Szedł prosto, wolnym krokiem i głęboko wdychał zapach kwiatów. Uwielbiał go.
              Kiedy przyszedł do rynku, na którym znajdywało się bardzo mało ludzi, skręcił w prawo, w kamienistą drogę, po prawej i lewej stronie miejsce zajmowały lasy. Po jednej stronie były lasy iglaste, po drugiej liściaste. 
              Szedł prosto z dziesięć minut, w końcu przy lekkim skręcie drogi, zobaczył po prawej stronie, tam gdzie był las mieszany, wydeptaną dróżkę, skręcił w nią i szedł tak z pięć minut, potem skręcił w lewo i zobaczył przed sobą piękną fontannę.
              Wyglądała jak nowa, jednak stała tam prawdopodobnie od kilku tysięcy lat. Miała ona kształt kwadratu. Lała się z niej czysta, krystaliczna woda. Fontanna była koloru białego i nie była ani trochę zniszczona. Naprzeciwko fontanny stała mała, zardzewiała ławka.
              To było jego ulubione miejsce, uwielbiał tam przychodzić. Odkrył je, gdy zaczął dwanaście lat. To było pierwszego dnia, kiedy obchodził swoje dwunaste urodziny jak i miał wtedy zacząć pierwszy raz naukę walki z mieczem. Jego brat był od Lokiego o jeden rok starszy i zaczął naukę o wiele wcześniej, ale niestety nie wiedzieli o tym jego rówieśnicy. Sądzili oni, że Thor i Loki są w tym samym wieku i w tym samym czasie zaczęli ćwiczyć walkę z mieczami.
           Thor ćwiczył razem z rówieśnikami, a oni zaś myśleli, że Loki bierze samodzielne zajęcia, więc kiedy zielonooki pierwszy raz przyszedł na zajęcia, jego rówieśnicy, a właściwie rówieśnica – Sif, chciała sprawdzić jakie Loki posiada umiejętności. Rzuciła w jego stronę miecz i kazała, aby z nią walczył. Zielonooki, rzecz jasna nie miał zamiaru, więc postawił miecz na podłodze i kopnął go w jej stronę.
- Boisz się ze mną walczyć? - bardziej mruknęła niż spytała.
- Nie, a czemu tak uwa... - nie dokończył zdania, bo Sif przewróciła go o ziemie i przybliżyła miecz do jego gardła. Loki się przeraził. Nie wiedział, że Sif, po prostu zrobiła to dla żartu i nie miała zamiaru nic mu zrobić. Usłyszał jego rówieśnicy się z niego śmieją, łącznie z Thorem. Pstryknął palcami i znalazł się przed pałacem i zaczął biec w prosto, w stronę rynku, a gdy się tam znalazł nie wiedział co robić. Skręcił w prawo, w stronę lasów, znalazł dróżkę i fontannę.... Ostatecznie wszystko zostało wyjaśnione, Loki uczył się posługiwania mieczem razem z rówieśnikami, ale to miejsce odwiedzał, kiedy potrzebował spokoju, odpoczynku od Thora i jego wywyższania....

              Loki przysiadł się do fontanny i zamoczył ręce w wodzie.
             „Lodowata”
Podwinął rękaw i bardziej zanurzył, woda sięgała mu do łokcia, to było dla niego bardzo przyjemne. Zanurzył też drugą rękę, ale jej nie podwijał rękawa. Nabrał wody w dłonie i obmył ją swoją twarz.                      Położył się na fontannie i dał ręce za głowę. Lada chwila miał być zachód słońca, nie miał zamiaru go ominąć.
               Zaczął się zastanawiać nad jutrzejszym dniem. Przejął się przepowiednią, którą wyczytał zza dawnych książek, wiedział, że to wszystko mogła być prawda.
             „W końcu książki chyba nigdy nie kłamią”
Wciąż myślał jak najszybciej dowiedzieć się prawdy, jakie zamiary posiada ten nowy król...
W księdze, w której czytał o przepowiedni, był nawet opisany jak będzie wyglądał ten elf, właśnie tego Loki miał się zamiar trzymać.
             „Jeśli to będzie się zgadzało - to ta przepowiednia może będzie prawdą”
Przypomniał sobie parę szczegółów dotyczących króla:
Niebieskie oczy
Brązowe włosy
Lekkie rysy twarzy
Chudość
                Spojrzał w niebo, nie miał zamiaru już więcej dzisiejszego dnia myśleć o królu-zdrajcy. Z daleka dostrzegł wysokie, złote i wspaniałe budynki Asgardu. Nad nim przeleciały czarne *Naliaty, krukając w wniebogłosy. Fontanna, przy której leżał, co jakiś czas chlapała go lodowatą wodą, ale mu to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, polubił to. Do jego uszu dobiegł piękny śpiew ptaków. Wsłuchał się w go i zastanowił się jakie ptaki.
              „*Ratta i *Otta”
               Miały bardzo lekkie głosy, wręcz piękne. Pogładził swoje kruczoczarne włosy i westchnął. Skupił się na śpiewie tych stworzeń. Czuł się wspaniale. Jeśli miałby wybierać między głośnym przyjęciem, a spędzeniem czasu w samotności przy fontannie, wybrałby to drugie.
               Właśnie słońce, które zaczęło wyglądać jak wielka, żółta piłka, zaczęło zachodzić za horyzont. Loki obserwował to z uśmiechem na ustach. Chciał, aby tak wyglądał każdy jego wieczór... Gdy zaczęła nastawać ciemność, Loki wstał z miejsca i już miał zamiar iść, gdy przeszło mu przez myśl, aby jeszcze został na chwile. Posłuchał tej myśli i jeszcze raz się położył, zamknął oczy i zaczął się zastanawiać nad powstaniem tego miejsca, fontanny..Nie wiedział kto wybudował to miejsce, kiedy to się stało i czy ktoś tu przychodzi jeszcze prócz jego..Wydawało mu się, że on jedyny zna to miejsce i tu bywa, ale nigdy nikogo się o nie nie spytał. Po prostu chciał, aby to miejsce było tylko jego i aby było odpoczynkiem przed codziennością. Nigdy nie bywał tam ranem, czy w nocy, jedynie w wieczory i popołudnia. Przez te rozmyślania stał się senny i mimo woli zasnął...

*Reicianie – dawne elfy
*Naliaty – asgardzka wersja bocianów
*Ratta –asgardzka nazwa wróbla
*Otta – asgardzka nazwa sroki


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję wszystkim, którzy mnie komentują, wspierają, piszą również słowa krytyki. One są mi bardzo potrzebne, dzięki nim staje się lepsza w pisaniu - rzeczy, którą kocham.