Złapał
się za głowę i położył się na łóżku. Na podłodze leżało
mnóstwo starych, otwartych ksiąg. Westchnął i podniósł jedną
z tych ksiąg do góry i zaczął czytać.
„Strona
52” „Według przepowiedni dawnych *Reician za dziesięć pokoleń
planeta będzie pogrążona w ciężkiej klątwie, otóż władca
Trias,
następca pokolenia *Andrei, będzie mściwym królem, udawał będzie
dobrego, jednak będzie chciał być władcą dziewięciu światów.
Będzie mściwy, rządny władzy, zrobi wszystko, aby mieć nad
wszystkim kontrole. Pod maską spokojnego, dobrego i wesołego elfa,
będzie rządny, mściwy elf, który będzie mógł zabić wszystko
na swojej drodze, aby zdobyć swój cel.”
Loki
coraz bardziej wczytywał się w tekst księgi, chociaż czytał go z
dziesięć razy, musiał znaleźć w tym tekście jak najwięcej
szczegółów, które mogłyby mu pomóc, musiał je zapamiętać, co
było dla niego bardzo łatwe, bo miał doskonałą pamięć. Skupił
się na tekście i jeszcze raz przeczytał sto stron.
„Dobra,
starczy, zapamiętam”
Wstał
z łóżka i włożył książkę do szafki obok okna i spojrzał na
porozwalane książki, nie chciało mu się ich sprzątać. Kopnął
jedną z nich, a ta poleciała pod łóżko. Wyszedł z pokoju i
zamknął z trzaskiem złote drzwi. Westchnął i zaczął podążać
długimi, asgardzkimi korytarzami. Znał na pamięć prawie cały
pałac, w końcu się w nim wychowywał. Wiedział co, gdzie się
znajduje i wiedział również kto, gdzie mieszka. Nie chciał nikogo
spotkać po drodze, nie miał ochoty na żadne rozmowy, wytłumaczenia
się gdzie idzie.. szedł po prostu do fontanny, usiąść, odpocząć
i pomyśleć na jutrzejszym dniem, nad tym co może się stać. Rzecz
jasna, rzadko co jego marzenia się spełniają, tak i było teraz.
Miał
zamiar wyjść głównym wejściem. Gdy schodził po schodach, które
znajdowały się naprzeciwko drzwi, z daleka ujrzał Thora,
rozmawiającego ze strażnikiem Odyna. Już miał zamiar zawrócić i
wyjść bocznym wyjściem, które znajdywało się o wiele dalej od
jego komnaty, gdy nagle usłyszał zza siebie:
-
Loki, czekaj! - nie miał zamiaru czekać ani rozmawiać, więc
zawrócił i szybkim krokiem ruszył ku bocznemu wyjściu gdy nagle
poczuł, że ktoś łapie go za ramię.
-
Loki, gdzieś ty się dzisiaj cały dzień podziewał? - zielonooki
wytrącił jego dłoń i stanął w miejscu.
-
Tak jak to ująłeś bracie, zajmowałem się głupstwami -
odpowiedział neutralnym głosem.
-
I miałem racje. Ty nadal studiujesz te przepowiednie? Loki, nie
wierz w głupstwa! Jutro przyleci do nas ten król i stworzymy z nim
sojusz, aby wytoczyć wojnę Czaskienom.
-
To naprawdę był pomysł ojca? - spojrzał na Thora. Wciąż nie
mógł uwierzyć, dlaczego jego ojciec człowiek, który nienawidził
wojny i zawsze chciał tylko pokoju, chciał wytoczyć wojnę przeciw
tak małemu ludowi jak Czaskienów. Nie miał pojęcia, co to by dało
Wszechojcu, jakie korzyści. To było według niego bardzo dziwne i
podejrzane.
-
Tak, król przybędzie jutro o dziesiątej. Wstaw się w sali
tronowej. Loki, dzisiaj jest organizowane przyjęcie u Sif, może
chciałbyś tam ze mną iść? Wreszcie byś odpoczął, może byś
zatańczył z jakimiś dziewczynami...
-
Mam ważniejsze sprawy na głowie.. - mruknął. - I nie chciałbym
przeszkadzać tobie w podrywaniu Sif - odwrócił się w stronę
głównego wyjścia i poszedł przed siebie, Thor nie próbował go
już gonić.
Gdy
minął drzwi wyjściowe i znalazł się na zewnątrz, odetchnął
świeżym powietrzem. Nie wychodził z komnaty od trzech dni. Poczuł
lekki wiatr, wiejący w jego stronę. To było dla niego bardzo miłe
uczucie.
Zszedł
ze schodów i przed jego oczami ukazała się kamienista droga, a po
prawej i lewej stronie znajdowały się najróżniejszych kolorów
kwiaty, głównie róże. Szedł prosto, wolnym krokiem i głęboko
wdychał zapach kwiatów. Uwielbiał go.
Kiedy
przyszedł do rynku, na którym znajdywało się bardzo mało ludzi,
skręcił w prawo, w kamienistą drogę, po prawej i lewej stronie
miejsce zajmowały lasy. Po jednej stronie były lasy iglaste, po
drugiej liściaste.
Szedł prosto z dziesięć minut, w końcu przy
lekkim skręcie drogi, zobaczył po prawej stronie, tam gdzie był
las mieszany, wydeptaną dróżkę, skręcił w nią i szedł tak z
pięć minut, potem skręcił w lewo i zobaczył przed sobą piękną
fontannę.
Wyglądała
jak nowa, jednak stała tam prawdopodobnie od kilku tysięcy lat.
Miała ona kształt kwadratu. Lała się z niej czysta, krystaliczna
woda. Fontanna była koloru białego i nie była ani trochę
zniszczona. Naprzeciwko fontanny stała mała, zardzewiała ławka.
To
było jego ulubione miejsce, uwielbiał tam przychodzić. Odkrył je,
gdy zaczął dwanaście lat. To było pierwszego dnia, kiedy
obchodził swoje dwunaste urodziny jak i miał wtedy zacząć
pierwszy raz naukę walki z mieczem. Jego brat był od Lokiego o
jeden rok starszy i zaczął naukę o wiele wcześniej, ale niestety
nie wiedzieli o tym jego rówieśnicy. Sądzili oni, że Thor i Loki
są w tym samym wieku i w tym samym czasie zaczęli ćwiczyć walkę
z mieczami.
Thor
ćwiczył razem z rówieśnikami, a oni zaś myśleli, że Loki
bierze samodzielne zajęcia, więc kiedy zielonooki pierwszy raz
przyszedł na zajęcia, jego rówieśnicy, a właściwie rówieśnica
– Sif, chciała sprawdzić jakie Loki posiada umiejętności.
Rzuciła w jego stronę miecz i kazała, aby z nią walczył.
Zielonooki, rzecz jasna nie miał zamiaru, więc postawił miecz na
podłodze i kopnął go w jej stronę.
-
Boisz się ze mną walczyć? - bardziej mruknęła niż spytała.
-
Nie, a czemu tak uwa... - nie dokończył zdania, bo Sif przewróciła
go o ziemie i przybliżyła miecz do jego gardła. Loki się
przeraził. Nie wiedział, że Sif, po prostu zrobiła to dla żartu
i nie miała zamiaru nic mu zrobić. Usłyszał jego rówieśnicy się
z niego śmieją, łącznie z Thorem. Pstryknął palcami i znalazł
się przed pałacem i zaczął biec w prosto, w stronę rynku, a gdy
się tam znalazł nie wiedział co robić. Skręcił w prawo, w
stronę lasów, znalazł dróżkę i fontannę.... Ostatecznie
wszystko zostało wyjaśnione, Loki uczył się posługiwania mieczem
razem z rówieśnikami, ale to miejsce odwiedzał, kiedy potrzebował
spokoju, odpoczynku od Thora i jego wywyższania....
Loki
przysiadł się do fontanny i zamoczył ręce w wodzie.
„Lodowata”
Podwinął
rękaw i bardziej zanurzył, woda sięgała mu do łokcia, to było
dla niego bardzo przyjemne. Zanurzył też drugą rękę, ale jej nie
podwijał rękawa. Nabrał wody w dłonie i obmył ją swoją twarz. Położył się na fontannie i dał ręce za głowę. Lada chwila
miał być zachód słońca, nie miał zamiaru go ominąć.
Zaczął
się zastanawiać nad jutrzejszym dniem. Przejął się
przepowiednią, którą wyczytał zza dawnych książek, wiedział,
że to wszystko mogła być prawda.
„W
końcu książki chyba nigdy nie kłamią”
Wciąż
myślał jak najszybciej dowiedzieć się prawdy, jakie zamiary
posiada ten nowy król...
W
księdze, w której czytał o przepowiedni, był nawet opisany jak
będzie wyglądał ten elf, właśnie tego Loki miał się zamiar
trzymać.
„Jeśli
to będzie się zgadzało - to ta przepowiednia może będzie prawdą”
Przypomniał
sobie parę szczegółów dotyczących króla:
Niebieskie
oczy
Brązowe
włosy
Lekkie
rysy twarzy
Chudość
Spojrzał
w niebo, nie miał zamiaru już więcej dzisiejszego dnia myśleć o
królu-zdrajcy. Z daleka dostrzegł wysokie, złote i wspaniałe
budynki Asgardu. Nad nim przeleciały czarne *Naliaty, krukając w
wniebogłosy. Fontanna, przy której leżał, co jakiś czas chlapała
go lodowatą wodą, ale mu to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie,
polubił to. Do jego uszu dobiegł piękny śpiew ptaków. Wsłuchał
się w go i zastanowił się jakie ptaki.
„*Ratta
i *Otta”
Miały
bardzo lekkie głosy, wręcz piękne. Pogładził swoje kruczoczarne
włosy i westchnął. Skupił się na śpiewie tych stworzeń. Czuł
się wspaniale. Jeśli miałby wybierać między głośnym
przyjęciem, a spędzeniem czasu w samotności przy fontannie,
wybrałby to drugie.
Właśnie
słońce, które zaczęło wyglądać jak wielka, żółta piłka,
zaczęło zachodzić za horyzont. Loki obserwował to z uśmiechem na
ustach. Chciał, aby tak wyglądał każdy jego wieczór... Gdy
zaczęła nastawać ciemność, Loki wstał z miejsca i już miał
zamiar iść, gdy przeszło mu przez myśl, aby jeszcze został na
chwile. Posłuchał tej myśli i jeszcze raz się położył, zamknął
oczy i zaczął się zastanawiać nad powstaniem tego miejsca,
fontanny..Nie wiedział kto wybudował to miejsce, kiedy to się
stało i czy ktoś tu przychodzi jeszcze prócz jego..Wydawało mu
się, że on jedyny zna to miejsce i tu bywa, ale nigdy nikogo się o
nie nie spytał. Po prostu chciał, aby to miejsce było tylko jego i
aby było odpoczynkiem przed codziennością. Nigdy nie bywał tam
ranem, czy w nocy, jedynie w wieczory i popołudnia. Przez te
rozmyślania stał się senny i mimo woli zasnął...
*Reicianie
– dawne elfy
*Naliaty
– asgardzka wersja bocianów
*Ratta
–asgardzka nazwa wróbla
*Otta
– asgardzka nazwa sroki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję wszystkim, którzy mnie komentują, wspierają, piszą również słowa krytyki. One są mi bardzo potrzebne, dzięki nim staje się lepsza w pisaniu - rzeczy, którą kocham.