poniedziałek, 28 października 2013

Rozdział 3

No cześć :) Publikuję dzisiaj tylko jeden rozdział, mam nadzieje, że wam się spodoba :D





            - A więc jak drogi królu Odynie? Podbijemy na początek planetę Czaskienów, a później Midgard. Ty będziesz moim podwładnym, chociaż to będzie wyglądało tak, że poddani będą myśleć, że to ty wszystkim rządzisz. Więc jak umowa stoi? - spytał Rununnan, wziął łyk czerwonego wina. - Tfu, gorzkie.. - wypluł, po czym znów się napił. Na twarzy Odyna, znalazło się obrzydzenie, nie chciał pokazywać przed królem Trias innych emocji, jego ciałem owładnęła złość.
- Pewnie, może królu Runnunie, dolać ci do tego jeszcze szampana? - spytał Odyn, miał pewien pomysł, miał nadzieje, że się uda.
- Z miłą chęcią, muszę się odprężyć przed odzyskaniem włóczni mgły - trzęsącą się ręką przybliżył kieliszek do szampana, Wszechojciec dolał mu go do kieliszka.
- A może i byś ty się napił, królu Odynie. Na cześć twojego syna, Lokiego, czy jak mu tam? Biedak całe życie żył w kłamstwie, należy zrobić za niego toast - powiedział, zachrypniętym głosem. To był jego ósmy kieliszek. Odyn podszedł do stołu, który stał przed fotelem, na którym znajdował się król Trias. Król Asgardu uśmiechnął się pod nosem. Wszystko działało według jego przypuszczeń.
- Może i ja się też napije.. - odpowiedział i chwycił butelkę „wódki”, na którym znajdywała się malutka czerwona nalepka, pamiątka po wizycie Lokiego w Midgardzie. Nalał sobie alkohol do drugiego kieliszka i się go napił. To była zwykła woda, nie „wódka”. Odyn wcześniej przelał ją do innej butelki, a do tej wlał zwykłą wodę. Królowi Runnunowi wlewał prawdziwy alkohol, a sobie wodę. Z każdym kieliszkiem udawał bardziej pijanego. W myślach się z tego śmiał, ale nie mógł zrobić na zewnątrz, chyba, że po prostu uśmiechał się jak na pijaka przystało.
               Odyn wypił zaledwie trzy szklanki wody, co chwila przy tym robiąc z Rununnem toast, za jakąkolwiek wybraną przez niego rzecz.
              Rununnan wypił łącznie dziesięć kieliszków, rozłożył się na fotelu i zasnął, pochrapując zajadle. Co chwilę chrząkał.
 Wszechojciec wstał z fotela i stanął przed fotelem, na którym znajdował się król Trias.
- Czas zrobić to, na co od dawna zasługujesz... - wyszeptał pod nosem. Wziął rękę przed siebie, skupił się i po chwili w jego rękach pojawiła się złota, półmetrowa włócznia. Uśmiechnął się pod nosem. Wycelował w śpiącego Rununna i wypowiedział zaklęcie.
             Po chwili z włóczni wyleciał, niczym torpeda, czerwony promień. Uderzył on w króla Triasu i.. się odbił i poleciał w stół, który rozleciał się na kawałki. Usłyszał trzask rozbijanych butelek.
              Na parę sekund zapadła cisza, słychać było tylko dźwięk turlającej się pozostałości butelki.
Odyn patrzył na króla ze zdziwieniem. Nagle na jego twarzy pojawił się kpiący uśmiech. Otworzył czarne oczy i spojrzał na niego.
- Wszechojcze, naprawdę myślałeś, że po prostu mnie upijesz i zabijesz, gdy zasnę? - spytał, po chwili się zaśmiał. - Jeśli tak, to nie zasługujesz na swój tron.. Przejrzałem cię, od kiedy zobaczyłem ten alkohol. Wiesz przecież doskonale, że elfy mają słabość do alkoholu, ale nie wiesz, że trudno je upić. Średnio po dwudziestu kieliszkach bym zasnął – wstał z fotela i spojrzał Odynowi w oczy. - Odpłacę ci się tym samy.. - nie dokończył, bo Wszechojciec znów strzelił w niego i znów promień odbił się w i tak połamany stół. - Aha, czyli tak chcesz się bawić..
             Nagle włócznia Odyna sama z siebie poleciała do góry. Odyn spojrzał na nią na krótko, po czym zwrócił głowę do Rununna. Postawił ręce przed siebie, miał zamiar użyć magii ręcznej. Wycelował w króla Trias i nagle włócznia strzeliła w Odyna. Odleciał on parę metrów do tyłu.
Półmetrowa rzecz poleciała w ręce Rununna, on uśmiechnął się kpiąco i powiedział:
- Telepatia, znacie? Wszechojcze... Więc jak, wojna? - zaśmiał się i odwrócił się w stronę drzwi. - Aha i poproś swoją obsługę, aby wstawiła do komnaty mojej córki zakazane księgi magii.
- Rozumiemy się? - wyszedł z włócznią, którą wcześniej teleportował do swojej komnaty.
            Odyn leżał na podłodze parę godzin. Zawsze promień wystrzelony z jakiejkolwiek włóczni jest o wiele mocniejszy niż z ręcznej.
             Był przegrany, nie mógł nikomu powiedzieć o tym co się działo za zamkniętą komnatą. Rununnan go szantażował, żądał za niewydanie tajemnicy, wojny z całymi ośmioma światami. Chciał być władcą, nad władcami. Chciał być wywyższany, ale wiedział doskonale, że podbicie ośmiu światów jest bardzo trudną rzeczą, dlatego musiał zdobyć jak najwięcej sprzymierzeńców, ale Odyn nie był sprzymierzeńcem, był pod wpływem szantażu, związanym z jego młodszym synem, Lokim.



          Obudziła go suchość w ustach. Powoli otwierał oczy, nie czuł już żadnego bólu. Pospiesznie wstał z łóżka i pościelił je. Westchnął i wykonał krok w stronę drewnianego stołu. Zdał sobie sprawę, że stoi na otwartej książce. Schylił się i wziął ją do rąk, po czym podszedł do stołu i położył ją na nim. Zerknął na bałagan, nie miał ochoty go posprzątać. Klasnął w dłonie i po chwili wszystkie książki zniknęły, a w komnacie zapanował idealny porządek. Uśmiechnął się pod nosem, jego moc działała już normalnie.
          Spojrzał na swoje poszarpane szaty. Zamknął oczy i skupił się, wyobraził na sobie nowe odzienie.
         Po chwili znów na nie spojrzał. Były takie jak być powinny.
         Był głodny, nie jadł nic od dwóch dni. W komnacie nie miał nic do zjedzenia, musiał udać się do jadalni, ale nie miał na to jakiekolwiek ochoty.
          Loki wyszedł z komnaty i zaczął przechadzać się po korytarzach.



          Rununnan siedział na łóżku. Był wyraźnie z siebie zadowolony. Posiadał włócznie Odyna, najbardziej drogocenną rzecz w Asgardzie. Trzymał ją w ręce i co parę chwil obracał ja w dłoniach. Była piękna, złota, drogocenna, posiadająca największą moc w Asgardzie. Była po prostu wspaniała, ale króla Trias, wciąż zastanawiało jakim cudem, udało mu się ją tak bardzo łatwo zdobyć.
         „Odyn tak łatwo by się nie poddał bez walki. Kombinuje coś?”
         Chuchnął świeżym oddechem w stronę włóczni.
         Nic.
         Żadnej reakcji.
         Światełko w półmetrowej dzidzie zostało niezmiennie niebieskie. Każda włócznia posiada swojego właściciela i jeśli znajdzie się w rękach innego człowieka, to automatycznie zmienia kolor.
Był zdziwiony, nawet bardzo. Każda włócznia powinna posiadać taką zdolność, a ta była jedną z tych ważniejszych, a takiej umiejętności nie posiadała.
        „Dziwne”
          Nagle usłyszał pukanie do drzwi. Spojrzał w ich stronę. Szybko wstanął z łóżka, trzymając w rękach włócznie. Schował ją szybko pod szafę. Na szczęście się zmieściła. Podbiegł do stołu, które stały przed drzwiami.
          Drzwi otworzyły się, a w nich stanął nie kto inny, jak Amora. Na jej ustach pojawił się serdeczny uśmiech.
- Cześć ojcze – powiedziała słodkim głosem, podeszła do Rununna i go przytuliła. - Jak ci się wiedzie? - król Trias spojrzał na nią i ją objął.
- Moja córka.. Wiedzie mi się lepiej niż bym kiedykolwiek pomyślał – odpowiedział, uśmiechnął się pod nosem.
- A jakie informacja zdobyłeś, czy jakieś rzeczy? - zapytała, ciekawskim tonem. Odsunęła się od ojca i spojrzała w jego oczy. Jej twarz wskazywała ciekawość.
- Wiem, w których *namerach komnat mieszkają – powiedział, patrząc na córkę. Kochał ją, była dla niego jedyną istotą dla której mógłby zrobić wszystko. Ona była dla niego jedyną rodziną.
- Tylko tyle?! - krzyknęła – Ja to wiem od dawna! Mówiłam ci!
- Wiem, słońce, ale musiałem się upewnić. Nie krzycz, proszę - powiedział spokojnym tonem. - W zamian mam coś o wiele lepszego – powiedział i podszedł do szafy. Amora podążała za nim. Z jej ust zniknął uśmiech. W tej chwili dominowała w niej wściekłość.
- A przynajmniej jakie to są namery? - spytała, siląc się na spokojny ton.
- Szczęśliwe małżeństwo w namerze 5022, Thorek w 2220, a Lokiś w 2015 – odpowiedział sarkastycznym tonem. Schylił się i ręką próbował coś wydobyć spod szafy.
- Co ty robisz, ojcze? - podeszła pod niego.
- Jest... - zignorował pytanie córki. Wstał, był tyłem do Amory, nie widziała co trzyma w rękach. Ona nic nie mówiła, patrzyła tylko w stojącego tyłem ojca. Czekała, aż on w końcu pokaże co trzyma w rękach.
            Po paru chwilach król Trias odwrócił się w stronę córki. W rękach trzymał piękną, świecącą się na niebiesko włócznie. Amora zamarła. Nie mogła uwierzyć, że jej ojciec zdobył coś takiego.
           „Jakim cudem?!” - pomyślała Amora.
           Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Nie mogła uwierzyć.
- Jak ojcze to zdobyłeś...? - spytała, jąkającym się głosem.
- Powiedzmy, że sprytem – odpowiedział, wziął ręce przed siebie. - Weź ją, jest twoja – Córka spojrzała na swojego ojca z zachwytem. Powoli wyciągnęła ręce przed siebie, wzięła włócznie do rąk i zaczęła ją również powoli obracać. Nie mogła uwierzyć, że trzyma w rękach najpotężniejszą rzecz w całych dziewięciu światach.
            Przez parę chwil nic nie mówiła. Jej wzrok skupił się się na włóczni. Była piękna, niepowtarzalna i jedyna w swoim rodzaju.
            Przytuliła go jak najmocniej potrafiła, nic nie mówiła.
- Schowaj ją tak, aby nikt jej nie znalazł, jest najbardziej cenną rzeczą. Nie daj się złapać. Użyjemy jej w czasie wojny z Asgardem, wcześniej nawet tego nie próbuj – powiedział radosnym głosem Rununnan.
- Wiem ojcze, a kiedy będzie ta wojna? - spytała spokojnym głosem.
- W następnej *Taże córeczko... - Amora wyszła z jego ramion i za pomocą magii zmniejszyła włócznie w dłoniach, na kształt klepsydry. Schowała ją do kieszeni. I zmniejszyła jej przypływ magii i wzięła ją na siebie. Podeszła do drzwi.
- Żegnaj ojcze – powiedziała obojętnym głosem.
- Uważaj na siebie.. - odpowiedział król Trias.
            Potem wyszła, a Rununan został w komnacie sam. Westchnął i usiadł na łóżku, po chwili się na nim położył. I zaczął się zastanawiać nad jedną ważną kwestią. Czy na pewno Loki był wcześniej w jego komnacie?
            „To na pewno był on, tylko jakim cudem dowiedział się gdzie przebywam. Kto mu powiedział?!”
            Na pewno nie Odyn, czy żaden strażnik nie mógł powiedzieć mu o tym. Król Asgardu nie mógłby nikomu powiedzieć o szantażu, ani tym bardziej powiedzieć, gdzie znajduje się inny król w Asgardzie. To wtedy byłaby zdrada.
            „To oznacza, że Loki śledził mnie lub moich podwładnych?!” - pomyślał. - „Nie, nie, oni nawet nie byli nawet w swoich komnatach, ani tym bardziej w mojej. Strażników? Nie, żaden na pewno tu nie zawitał.”
            Podszedł do okna i rozsunął na nim zasłony. W pomieszczeniu zrobiło się jaśniej. Wzrok Rununna powędrował na stół, na którym coś się znajdywało. Podszedł do niego i zauważył kopertą. Wziął ją do rąk i zaczął czytać.

Drogi królu Trias

Serdecznie dziękujemy za zostanie władcą, rządzisz wspaniale

             Rozszarpał list na strzępy, w jednej chwili już wiedział, jak Loki znalazł się w jego komnacie.
           „Napisał list, dał strażnikom i pewnie dodał, że od kogoś dostał. I śledził dostarczyciela. Chociaż straż asgardzka, powinna przystawać i obserwować czy nie idzie za nimi żadna moc. Tylko jak mógł ich ominąć? Mógłby iść dolnym piętrem, chociaż nie. Moc uważa cały korytarz jako jedno pomieszczenie. I pewnie ten strażnik na początku błądził, aby zmylić domniemanego prześladowce. Górą też nie mógł iść, bo jest tak samo, czyli może...” - spojrzał w górę i uśmiechnął się pod nosem. - „Wentylacja! Pewnie nią szedł! Magia uważa, że kanał jest zupełnie innym pomieszczeniem niż korytarz! Zagadka rozwiązana!” - Zacisnął zęby. - „Spryciarz..”
             Wyjrzał przez okno, zbliżał się zachód słońca, czyli pora kolacji. Był pewny, że spotka Lokiego w jadalni, dlatego zaczął szybko iść ku temu pomieszczeniu.


            Był tam, opierał się o ścianę, naprzeciwko okna. Przypatrywał się swojej ręce. Po jego minie nie można było się czegokolwiek domyślić. Stał zamyślony.
           Na twarzy Rununna zagościł uśmiech, po chwili zniknął z niej. Wolnym krokiem podszedł do Lokiego i oparł się koło niego, o ścianę. Zielonooki nawet na nie zaszczycił go spojrzeniem, cały czas oglądał swoją dłoń.
- Za ile będzie kolacja? - spytał od niechcenia. Loki spojrzał na niego niemrawo, zmierzył go od stóp do głów, po czym znów odwrócił głowę przed siebie, nic nie odpowiedział.
- Rozumiem, nie masz ochoty rozmawiać – odparł Rununnan patrząc w podłogę. Na twarzy Lokiego pojawił się kpiący uśmiech.
- Naprawdę masz ochotę na rozmowę ze mną? - spytał zielonooki, patrząc przed siebie.
- A co? Nie mogę porozmawiać z księciem, czy niedługo królem Asgardu? - uśmiechnął się życzliwie, sztucznie.
- Królem? - spytał neutralnym tonem, spojrzał w strone Triasczyka.
- Tak, w końcu ty bardziej na niego zasługujesz. Wszystkie światy wiedzą, że na waszej planecie, któreś z braci dostanie tron. Albo porywczy Thor albo sprytny Loki – zaśmiał się
- Rozumiem, co króla sprowadza do Asgardu? - zmienił temat.
- Drogi książę, sam przecież dobrze wiesz. Odyn ci nie mówił? - spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- Wiem co mówił, ale nie wiem jaką to da mu korzyść – zielonooki postanowił grać w otwarte karty.
- Chyba wspomniał. Włócznia mgieł. Czaskienowie. Pamiętasz?
- Tak, pamiętam. Wspomniał, że wojna będzie w następnej *Teże. - dodał znudzonym głosem, w zniecierpliwieniu czekał, aż drzwi do jadalni się otworzą i będzie można wejść.
- Chyba o tym nie wspominał... Data wojny jest jeszcze nieznana. - dodał, spoglądając na niego spod oka.
- Dziwne.. Rodzinie wspomniał, że w następnej Teże... W takim razie musisz go wypytać. - spojrzał w stronę Rununna, który stał z założonymi rękami i patrzył przed siebie.
- Mam taki zamiar...
                Na chwilę zapadła cisza. Król Trias ukrył twarz w dłoniach. Zamknął oczy i skupił się. Loki znów spojrzał przed siebie.


Zobaczył obok siebie zieleń, mieszaną ze złotem. Białą plamę. Od razu ją rozpoznał, była taka sama jak ta, którą widział w komnacie. Obok niego znajdywało się też kilka podobnych energii, ale miały zupełnie inne kolory.

              „Na pewno to był wtedy on w mojej komnacie. Wspomniał o Teże, czyli jasno dał mi do zrozumienia, że był w mojej komnacie. Tylko po co to zrobił?! Zresztą to dobrze, tym gorzej dla niego....Zaraz, zaraz co on knuje?!”


              Rununnan oparł się o łokcie i spojrzał w górę.
- Amora mi o tym wspomniała – dodał Loki i spojrzał w stronę króla.
- Moja córka? - spytał. Loki był już pewien, że czarodziejka nie kłamała mówiąc mu o tym.
- Wspomniała mi o tym, podczas ostatniego spotkania - powiedział, patrząc w przestrzeń.
- Interesujące, a co jeszcze wspomniała?
- Jeszcze jedną rzecz..Napad na Asgard – drzwi jadalni otworzyły się, a Loki szybko przez nie przeszedł i usiadł na swoim miejscu.
              Rununnan stał tak jeszcze parę sekund. Był oniemiały.
            „W co on pogrywa??!!”


*Teże – sobota






10 komentarzy:

  1. Robi się coraz ciekawiej. Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam, Rox

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam, ze jeszcze nie skomentowalam Ci rozdzialu, zrobie to w najblizszym czasie ;)
    Poki co zapraszam na nowy rozdzial do siebie!
    Pozdrawiam
    Embers

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na kolejny rozdział :)
      http://embers-of-asgard.blogspot.com/

      Usuń
  4. Nominowałam cię do Liebsten Awards. Więcej tu:http://lokiandsigynlove.blogspot.com/2013/12/liebsten-award.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj. Nominowałam cię do Libsten Award
    http://requiem-nemezis.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. nominowałam cię do Libsten Blog Award
    http://cichesia.blogspot.com/2013/12/libsten-blog-award.html
    Pozdrawiam, Rox

    OdpowiedzUsuń
  7. Zostałaś nominowana do Libsten Award
    http://hp-i-szmaragd.blogspot.com/2013/12/liebsten-award.html

    OdpowiedzUsuń
  8. O jacie!!! Co on knuje!!!??? Czekam na następny rozdział :)
    Ps. Prowadzisz jeszcze tego bloga? Bo jak widzę długo cię niema.
    -Pozdrawia i czeka na odpowiedz Trixi :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Proszę nie mów, że to już koniec, bo się załamię ;-;

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim, którzy mnie komentują, wspierają, piszą również słowa krytyki. One są mi bardzo potrzebne, dzięki nim staje się lepsza w pisaniu - rzeczy, którą kocham.